Nowy album Moby’ego „Everything Was Beautiful And Nothing Hurt”  to błyskotliwy powrót do nastrojowej, piosenkowej stylistyki, która przyniosła mu uznanie krytyków i światową popularność.

Po gniewnych, rockowych płytach nagranych z grupą The Void Pacific Choir, najnowszy album Moby’ego obficie czerpie ze spuścizny trip-hopu, klasycznego soulu , gospel czy dubu. Nie brakuje tu lirycznych kobiecych wokaliz, chilloutowych elektronicznych pejzaży i nieśpiesznych rytmów, które charakteryzują największe hity twórcy. W piosenkowej formie amerykański twórca jak zwykle porusza ważkie tematy współczesności, jednak polityczne komentarze ustępują tu miejsca melancholijnej introspekcji.
Everything Was Beautiful And Nothing Hurt” to pierwszy zbiór piosenek Moby’ego od czasu
albumu „Innocents” z 2013 roku. Autor bestsellerowego krążka „Play”, który na świecie sprzedał się w kilkunastu milionach egzemplarzy swą karierę podsumował ostatnio niedawno świetną kompilacją „Porcelain” oraz książkowym wydawnictwem o tym samym tytule. Po gniewnych rockowych manifestach , zapowiadana na początek 2018 roku „Everything Was Beautiful And Nothing Hurt” to powrót do formuły, w której Moby czuje się najlepiej – na skrzyżowaniu trip hopu, chillout, elektroniki i soulu. „Punkowiec we mnie chce krzyczeć na ludzi jako na gatunek i mówić „przestańcie robić te okropne rzeczy!”, ale inna cześć mnie, która aspiruje do jakiegoś oświecenia po prostu próbuje wzbudzić w sobie trochę zrozumienia i współczucia” – mówi muzyk.

Tytuł albumu muzyk zaczerpnął z kanonicznej już książki Kurta Vonneguta „Rzeźnia numer 5”. Płytę promuje liryczny singiel „Like A Motherless Child”, w którym obok głosu Moby’ego słyszymy wokal utalentowanej Raquel Rodriguez. Piosenka świetnie wpisuję się w estetykę największych, inspirowanych tradycją gospel, hitów Moby’ego. Z kolei otwierający utwór „Mere Anarchy” wprowadza aurę przejmującej trip-hopowej melancholii, która dominuje na krążku.”The Waste Of Suns” brzmi to skupiona melorecytacja Moby’ego, klasyczny break, syntezatorowa melodia i świetny soulowy wokal Mindy Jones. Piosenka „The Last Of Goodbyes” toczy się powoli na zapętlonym loopie pianina a piękne pianistyczne akordy towarzyszą też Moby’emu w przejmującym „The Middle Is Gone” zwieńczonym smyczkową kodą. Nieco jaśniejsze tony wnosi hymniczne „This Wild Darkness” z chóralnym refrenem – to kawałek, który doskonale odnalazłby się na bestsellerowym krążku „Play”. I choć Moby tym razem z pewnością nie myślał o podbijaniu list przebojów, udało mu się stworzyć niezwykle udany zbiór piosenek, łącząc ważne treści z niezwykle atrakcyjną formą.