Norweska nu-jazzowa orkiestra Jaga Jazzist to na europejskiej scenie już instytucja. Nikt na świecie równie błyskotliwie nie łączy jazzu, prog- rocka, elektroniki. BBC wybierało ich najlepszym jazzowym zespołem roku, ale do ich fanów należą też m.in Jonny Greenwood z Radiohead , Omar Rodriguez z The Mars Volta czy disco producenci : Todd Terje i Lindstróm. Jaga Jazzist wracają właśnie z nowym, znakomitym krążkiem „Starfire”.
Zespół z Oslo dowodzony przez braci Larsa i Martina Horntvethów tworzy obecnie ośmiu muzyków. Ich debiut w barwach kultowej oficyny Ninja Tune spotkał się z powszechnym uznaniem, zdobywając m.in. tytuł najlepszej jazzowej płyty w plebiscycie BBC. Jaga Jazzist grają też fenomenalne koncerty – w rankingu „Guardiana” swego czasu Norwegów wyprzedzili jedynie The Roots, Radiohead i PJ Harvey. Grupa kilkukrotnie grała w Polsce i ma tutaj wierne grono fanów, których zapewne ucieszy nowy album norweskiego bigbandu. Tym bardziej, że ”Starfire” to album zagrany i wyprodukowany z niezwykłym rozmachem. Jeśli Jaga przestrzegają jakiejkolwiek zasady, nadrzędną jest pewnie ta jedna: każdy kolejny ich album musi brzmieć inaczej niż wszystko, co nagrano przed nim. Co nie oznacza, że Norwegowie ukrywają swe inspiracje. „Starfire” zachwyca nowocześniejszą niż zwykle produkcją, jednak uważnie wsłuchując się w pięć rozbujanych rytmicznie, a zarazem niezwykle precyzyjnych kompozycji usłyszymy zarówno skupione fusion Milesa Davisa jak i ekscentryczność Zappy, matematyczne łamańce ze szkoły King Crimson ale też erudycję Tortoise, iskrzący jazz-rock The Weather Report, echa elektronicznych wizji Bjórk, szkołę minimal music Steve’a Reicha i elegancję Gila Evansa. ”Mam wiele szacunku dla sztuki pisania popowych piosenek i myślę, że można ją zastosować także do muzyki instrumentalnej” mówi Lars Horntveth. To on jest mózgiem grupy, głównym kompozytorem Jaga – w swoich utworach łączy klasyczne wykształcenie, z jazzowymi inspiracjami i sztuką popowego songwritingu. Jednak filozofia Norwegów polega na tym, że każdy z muzyków ma swój znaczący udział w ostatecznym kształcie nagrań i „Starfire” jest tego doskonałym potwierdzeniem. Większość płyty powstawała w Los Angeles, gdzie przeprowadził się Lars. Przez ostatnie lata muzycy grupy odwiedzali go w Kalifornii, aby popracować nad poszczególnymi częściami rozwiniętych kompozycji. „To nie jest całkowicie improwizowany album jednak świadomie zrezygnowaliśmy też z zapisu nutowego” – mówi Lars. „Pracowaliśmy nad nim ponad dwa lata, żmudnie układając kolejne fragmenty i świadomie unikając wspólnych prób. To w 100% album studyjny – o każdym utworze myśleliśmy jak o unikalnej kompozycji ale też jak o remiksie.” Rezultat jest znakomity – choć na krążek trafiły najdłuższe kompozycje w dyskografii Jaga, płyta zachwyca bogactwem pomysłów, i aż trudno wyobrazić sobie jak niesamowicie utwory te zabrzmią w wersjach koncertowych.